piątek, 28 grudnia 2012

Rozdział 8

*Oczami Roxann*
 Słońce przedzierało się przez zasłony oślepiając mnie na chwilę. 
Odwróciłam się na drugi bok. Wiedziałam, że leże w czyimś łóżku. 
Usiadłam i rozejrzałam się po pokoju.
- Uff... Jestem u siebie - pomyślałam - Zaraz. Ale jak ja się tu znalazłam. Ostatnie co pamiętam to siedzącego przede mną bruneta. 
Chciałam zeskoczyć z łóżka lecz coś mnie powstrzymało, dźwięk. 
Z kuchni wydobywało się gwizdanie czajnika, kroki, a następnie cisza.
- KROKI! 
Sięgnęłam po pierwszą, najbliższą rzecz jaka mi się nawinęła i na 
palcach wyszłam z pokoju. Z uniesioną ręką skierowałam się w stronę salonu.
- Aaaa! 
Na sofie, rozłożony z kawą i pilotem w ręku siedział. Jakby był u siebie 
szczerze mówiąc. Spojrzał na mnie, a jego oczy od razu rozbłysły.
Rozbłysły? Czy taki słowo w ogóle istnieje, sama nie wiem.
Po prostu to było dziwne.
- Siema.
Jego wzrok powędrował w stronę ręki, mina wyrażała niepewność.
- Co chciałaś zrobić?
- Myślałam, że jesteś włamywaczem.
Boże, jak to głupio musiało zabrzmieć, pomyślałam.
Czułam jak powoli na moje polika zagościły rumieńce.
- I chciałaś - zaczął niepewnie - obronić się pluszowym słoniem? Tak, na pewno nie miałbym szans.
- Co ty tu w ogóle robisz?
- A co nie pamiętasz poprzedniego wieczoru? 
- A mam?
Zrobił zamyśloną minę.
- Nie. Lepiej nie.
Wyparowała ze mnie cała energia, było mi obojętne czy niebieskooki siedzi w moim domu,
chciałam wziąć prysznic, poczuć jak ciepła woda zmywa ze mnie zmartwienia.
- Idę się odświeżyć. Rób co chcesz.
Ściągnąwszy z siebie ubrania wślizgnęłam się do kabiny, moje problemy ulotniły się
natychmiast.

*Oczami Martina*
- A co nie pamiętasz poprzedniego wieczoru?
- A mam?
W sekundę przypomniałem sobie cały wieczór.
Wesołego Jonathana, rozbawioną Nicoll, dziwnego gościa, wstawioną Roxann i...
pocałunek.
- Nie. Lepiej nie.
Stała jeszcze przez chwilę, odłożyła maskotkę i oznajmiając, że idzie się odświeżyć ruszyła w stronę łazienki.

*Oczami Roxann* 
- Nie. Lepiej nie. - to zdanie dudniło mi w głowie.
Coś musiało się wydarzyć, pomyślałam, coś o czym nie chce mi powiedzieć.
Hmm, nie, nie będę naciskać.
Wyszłam spod prysznica.
- O nie.

*Oczami Martina*
Wstałem z kanapy i ruszyłem w stronę kuchni by odłożyć szklankę. 
Stałem do drzwi plecami więc gdy usłyszałem dźwięk zamka i otwierających się drzwi odwróciłem się prędko. 
Zamarłem. Roxann stała przede mną w samym ręczniku. Jej mokre włosy przyklejone były do jej bladego ciała, na które ściekały krople wody, słodki zapach żelu unosił się w powietrzu.
Wzrok miała utkwiony w podłogę. Wymamrotała coś o ubraniach i minąwszy mnie w pośpiechu zniknęła w swoim pokoju.  

*Oczami Roxann*
Ubrana w czarne jeansy, niebieski top i czarną marynarkę wyszłam z pokoju.
Martin stał nadal w kuchni tym razem opierając się o blat, gdy tylko mnie
zobaczy otworzył usta by coś powiedzieć lecz nie dałam mu szansy.
- Nie rozmawiajmy o tym.
Powiedziałam akcentując ostatnie słowo.
Uśmiechnął się smutno i wpatrywał się we mnie nic nie mówiąc. Cisza przedłużała się mimowolnie. Nie miałam ochoty tak stać ani minuty dłużej.
- Chyba powinieneś już iść.
- Chyba masz rację.
Ruszył moim kierunku, a ja milcząc odsunęłam się o krok by mógł zejść po
schodach, poczłapałam za nim.
Gdy byłam na ostatnim stopniu on już otworzył drzwi lecz stanął 
i odwrócił się do nie przodem.
- Ja...
- Nie musisz przepraszać to nie twoja wina.
Z ulgą wypuścił powietrze z płuc.
Nagle zrozumiałam, że nasze twarze dzieli kilka centymetrów, chciałam się odsunąć.
W tej samej chwili poczułam jak jego usta przywierają do moich, byłam zbyt zaskoczona 
by coś zrobić. Moje serce zaczęło bić jeszcze szybciej niż dotychczas.
Tak szybko jak to się zaczęło tak i skończyło, nie miałam odwagi otworzyć oczu,
jednak gdy to zrobiłam jego już nie było.
* * * *
Zamknęłam drzwiczki szafki i skierowałam się w stronę dziedzińca gdzie na prawo
mieścił się wielki parking, ruszyłam w tamtym kierunku. W połowie drogi usłyszałam 
jak ktoś mnie woła. Nie musiałam się odwracać by wiedzieć kto to.
Zignorowałam go i szłam dalej lecz on krzyknął jeszcze głośniej oraz stanowczo.
Odwróciłam się napięcie i spojrzałam mu prosto w twarz,
on jednak nie patrzył na mnie tylko wystraszony patrzył na coś po mojej prawej stronie.
Spanikowany zaczął krzyczeć coś niezrozumiałego.
Spojrzałam w tamtą stronę co on przed chwilą.
Następnie co poczułam był ból, a przed oczami miałam ciemność. 

piątek, 7 grudnia 2012

Rozdział 7

*Oczami Roxann*
Dzwonek informujący o końcu lekcji sprawił, że wszyscy z okrzykiem ruszyli w stronę szafek. 
Ja wyszłam ostatnia. Nie chciałam bliskiego spotkania z osobnikiem, który od początku zajęć sprawiał, że czułam się nieswojo. Powolnym krokiem ruszyłam na parter szkoły, gdzie przez cały korytarz rozciągał się szereg niebieskich szafek. Podeszłam do jednej z nich z numerem sto dwudziestym trzecim i wyjęłam z niej skórzaną kurtkę, którą założyłam na koszulkę z logo Kiss kupioną niedawno w galerii. 
Ruszyłam w stronę teatru po drodze zahaczając jeszcze o klasę od informatyki, by zabrać aparat gdyż miałam za zadanie porobić zdjęcia na forum szkoły. Wyszłam ze szkoły i ruszyłam przez park w stronę teatru, do którego miałam pięć minut.
Weszłam głównymi drzwiami, przywitałam się z dozorcą i ruszyłam długim korytarzem w stronę sali. Na scenie znajdowała się już większość tańczących więc pozostali na pewno
byli za kulisami, Martin stał na scenie odwrócony do mnie plecami lecz 
gdy tylko weszłam odwrócił się do mnie przodem i spojrzał mi w oczy. Przez chwile patrzyliśmy na siebie w milczeniu, lecz ja nie wytrzymałam i jako pierwsza spuściłam wzrok. Ruszyłam między rzędami ławek, rzuciłam torbę obok siedzenia trenera i usiadłam na swoim miejscu. By zająć 
czymś swe myśli sięgnęłam po aparat i zaczęłam przeglądać ustawienia. Wreszcie ktoś włączył muzykę i wszyscy ustawili się w szeregu, ja za to wskoczyłam na scenę i zaczęłam cykać zdjęcia, które moim zdaniem wyszły całkiem nieźle.
I tak minęła mi godzina na robieniu zdjęć. Gdy zegar wybił godzinę siódmą wszyscy poszli się przebrać, ja za to szybko wyszłam z budynku i ruszyłam w stronę szkoły, by oddać aparat i jak najszybciej pojechać do domu. 
Pół godziny później wjechałam na podjazd domu, byłam tak padnięta, że pierwsze co to ściągnęłam buty i rzuciłam się na łóżko. Lecz nie dane mi było odpocząć bo nie zdążyłam zamknąć oczu, poczułam wibracje telefonu. Treść brzmiała:  
"Za dziesięć minut u Ciebie ; ) "
Pierwsze co pomyślałam...
"Ooooo nie, co ona znów wymyśliła?"
Nicoll gdy tylko się zjawiła, krzyknęła:
-Imprezka!
-Co?!
-Słyszałaś. Tylko nie mów, że nie idziesz potrzeba Ci trochę rozrywki. No co tak leżysz, wstajesz i szykujemy się na balangę! 
Godzinę później wypindrowane od stóp do głów ruszyłyśmy w stronę auta, ja zatrzymałam się jeszcze w holu i przyjrzałam się ponownie w lustrze. Byłam ubrana w "małą czarną", tego samego koloru szpilki oraz odpowiedni dobrane akcesoria, dzięki Nicoll na głowie miałam burze blond loków. Moje oczy były machnięte eyelinerem oraz tuszem do rzęs czyli nic nowego, za to usta miały kolor krwistej czerwieni. Szczerze mówiąc nigdy nie zdecydowałabym się na tak wyzywający wizerunek ale nie chciałam sprawić przykrości przyjaciółce więc z szerokim uśmiechem na twarzy wsiadłam do auta.Zerknęłam na przyjaciółkę siedzącą za kierownicą, ta natomiast miała włosy wyprostowane włosy, tak samo jak ja "małą czarną", podarte rajstopy, były one najważniejszą częścią jej stroju, a na nogach założone miała czarne koturny.
Zanim się zorientowałam byłyśmy na parkingu pod klubem.
Pierwsze co stanęłam przy barze, zamówiłam piwo i wypiłam jednym duszkiem całość, (no wiem niepodobne to do mnie) Nicoll spojrzała na mnie wybałuszając oczy.
-No co, sama stwierdziłaś, że muszę się rozluźnić.
Ta szybko przybrała zwykły wyraz twarzy. 
-Ale czy ja coś mówię?
Przez następne piętnaście minut miałam opróżnione trzy kufle po piwie. Czułam jak moje ciało się rozluźnia.
Omiotłam wzrokiem całą sale a moje spojrzenie zatrzymało się na mężczyźnie siedzącym samotnie w drugim kącie sali, przyglądał mi się zaciekawionym wzrokiem. Zauważywszy, że mu się przyglądam posłał mi zalotny uśmiech. Zmieszana odwróciłam się w stronę baru, kiwnęłam na barmana, a ten zjawił się przy mnie błyskawicznie.
-Co podać?
-Margarite.
-Dla mnie to samo.
 Odwróciłam się szybko w stronę mówiącego. Przede mną stał ten sam mężczyzna, któremu się przyglądałam. Przyjrzałam mu się uważniej, był on muskularnym brunetem o szarych oczach. Szału nie ma, pomyślałam, ale co mi szkodzi.
-Dama nie powinna siedzieć sama przy barze.
 Aha, zaczyna się, no ale cóż, jak szaleć to szaleć.
-Dzięki temu znalazłam miłego adoratora - posłałam mu zalotny uśmiech. Mój towarzysz odwzajemnił uśmiech. Rozmawialiśmy tak przez jakieś dwadzieścia minut.
-Pozwolisz, że na chwilkę się ulotnie?
-Jeśli obiecasz, że wrócisz.
-Ależ naturalnie.
Poszłam do łazienki, gdy wróciłam Chris siedział na swoim miejscu.
-Na czym skończyliśmy.
Duszkiem wypiłam drink.
Przez jakieś pięć minut rozmawialiśmy jeszcze na różne tematy, gdy nagle poczułam zawroty głowy. Mój towarzysz zrobił zmartwioną minę. Chciałam podejść do Nicoll lecz gdy tylko dotknęłam podłogi musiałam przytrzymać się blatu, gdyż moje nogi nie wytrzymały ciężaru ciała, a w głowie zaczęło mi się jeszcze bardziej kręcić. Nagle przy mnie stanął jeszcze jeden osobnik.

*Oczami Martina*  
-Przyznam, że wypad do klubu był świetnym pomysłem.
-Ogólnie umówiłem się tu z Nicoll ale pomyślałem, że ciebie też zabiorę. 
-Nicoll? Sama przyszła.
-Nie, napisała, że zabrała ze sobą Roxann. A co?  
-Nie nic.   
Gdy tylko weszliśmy na Jonathana rzuciła się rudowłosa dziewczyna i dała mu soczystego całusa. Gdy skończyła zwróciła się do mnie. 
-Cześć Martin.   
-Cześć.
-Jasne.
-To co znajdziemy tu jakiś stolik?
-Okej.
Jonathan poszedł przodem torując nam drogę, Nicoll chciała już pójść za nim lecz złapałem ją za nadgarstek, spojrzała na mnie wyczekująco.
- Nie wiesz gdzie jest Roxann?
Ta skrzyżowała ręce i spojrzała na mnie z rozbawiona.
-Co?!
-Nie, nic. Tam - kiwnęła w stronę baru - jest twoja tancerka.
Spojrzałem na nią zaskoczony.
-Powodzenia - uśmiechnęła się do mnie znacząco i ruszyła w stronę Jonathana. 
Ruszyłem w stronę wskazaną przez Nicoll. Roxann rozmawiała z jakimś gościem, nagle zeszła z krzesła i złapała się lady bo by upadła na kolana. Szybko do niej podbiegłem i pomogłem wstać.
-Martin? Co ty tu robisz.
Tamten gościu był nieco zakłopotany.
-No to ja pozwolicie, że się oddale, zajmiesz się koleżanką prawda?
-Roxann dobrze się czujesz?
-Nie wiem, kręci mi się w głowie.
-Zawiozę cię do domu.
Wziąłem ją na ręce i ruszyłem w stronę wyjścia.


*Oczami Roxann*  
Usłyszałam grającą cicho muzykę, usłyszałam silnik auta, otworzyłam ostrożnie oczy i zobaczyłam Martina siedzącego za kierownicą.
-Martin? - wyszeptałam - Co się stało? - podniosłam się do pozycji siedzącej. - Auć! Moja głowa.
-Zemdlałaś w klubie więc postanowiłem zabrać Cię do domu. 
Przez głowę przeleciały mi sceny z dzisiejszego wieczoru.
- Zajebie tego idiotę.
Martin słysząc to zaśmiał się cicho lecz nagle spoważniał.
-Odpocznij - spojrzał na mnie zmartwiony w jego oczach było widać troskę.
Zamknęłam oczy i poczułam,że znowu zasypiam.

*Oczami Martina*
Zaparkowałem przed jej domem i zerknąłem z ukosa czy śpi. Spała.
Otworzyłem drzwi od strony pasażera znalazłem klucze w torebce, wziąłem Roxann na ręce i po chwili znalazłem się z nią na piętrze jej mieszkania. Nie chcąc jej budzić położyłem ją w łóżku.
Popatrzyłem na nią z góry, wyglądała tak słodko. Nie mogłem się powstrzymać.
Pochyliłem się nad nią i pocałowałem w usta.
Szepnąłem jeszcze dobranoc, ponownie pocałowałem, tym razem w czoło i ruszyłem w stronę wyjścia, będąc w kuchni postanowiłem nie zostawiać jej w takim stanie więc ruszyłem w stronę salonu i zasnąłem na sofie.

wtorek, 20 listopada 2012

Rozdział 6

*Oczami Roxann*
Wylądowałam na podłodze trzymając w ramionach manekina ubranego w czarną mini kieckę. 
Huk był tak głośny, że mohery z pobliskiego sklepu wystraszone zaczęły rozglądać się za boki. 
Może pomyślały, że zaczyna się III wojna światowa?
No co?!
Wszystko jest możliwe. Eee tam.
Wrócimy do rzeczywistości. Nicoll spoglądała na mnie zaskoczona, chciała coś powiedzieć lecz nie dałam jej szansy gdyż w oka mgnieniu znalazłam się w pierwszej lepszej przymierzalni i zwinnym ruchem zasunęłam kotarę. 
-Yyyy, Roxann?  Dobrze się czujesz? 
Złapałam ją za rękę i wciągnęłam do środka. 
-Wytłumaczysz mi twoje zachowanie?
- ak. Później ale najpierw pomóż mi z tond wyjść.
-Że co kurwa?!
-Prrrrroszeeeeee. - zapiszczałam błagalnie.
Ta spojrzała na mnie zrezygnowała.
-Okej. Co mam zrobić?
-W pizzeri siedzą Jonathan i Martin możesz odwrócić ich uwagę?
Jej reakcja była taka, że patrzyła na mnie ja na debila.
-Ostatnimi czasy zachowujesz się dziwnie i to jeszcze bardziej niż 
dotychczas. Ale dobrze.
Patrząc w lustro Nicoll poprawiła bluzkę z podobizną zespołu Immortal i wyszła z przymierzalni.

*Oczami Martina*
-Hejka chłopcy co tam u was?
W naszą stronę szybkim krokiem podążała Nicoll.
-Siema.
- No hej. - Jonathan wstał z miejsca i przyssał się do swojej dziewczyny.
-Fujjj i to jeszcze w miejscu publicznym?
-A co zazdrościsz?  
Zrezygnowany sięgnąłem po kawałek pizzy.
-A co cię tu sprowadza?
-Mnie? Nic, nic szczególnego byłam z koleżanką na zakupach. Zobaczyłam was więc pomyślałam, że wpadnę się przywitać. 
-Czemu nie przyszłaś z koleżanką?
Ta zrobiła zmieszaną minę.
-Koleżanką??? Powiedziałam koleżankią? 
Pokręciłem głową potakująca.
-Yyy, to znaczy ja przyszłam sama, bo jaaa...yyy...no wiesz...eee. Oooo! Patrz! Dziewczyna z ciastkami, pójdę kupić, nara!!!
Nicoll popędziła w stronę dziewczyny lecz zamiast stanąć przy niej, ta ominęła ją szerokim łukiem i przyśpieszając pobiegła w stronę wyjścia. 
Spojrzałem pytająco na Jonathana za to ten patrzył zdziwiony w miejsce gdzie zniknęła jego luba.
- Rozumiesz coś z tego?
- A to nie jest jej zwykłe zachowanie. Sam wiesz jaka jest zakręcona.
Tamten zmierzył mnie wzrokiem.
- Dobra, dobra już się zamykam.
Oboje zaczęliśmy się śmiać. 

*Oczami Roxann*
Drzwi galerii otworzyły się z hukiem. Nicoll zaczęła zbiegać ze schodów przy czym na moment straciła równowagę co skończyło się tym, że wylądowała na tyłku.
-Nicoll wszystko w porzą...
-Nie chrzań tylko jazda do auta, jedziemy do Ciebie, wszystko mi opowiesz.
Po 20 minutach siedziałyśmy u mnie na kanapie.
-Mów wreszcie i nie owijaj w bawełnę.
-Od czego tu zacząć.
-Najlepiej od początku.
-Początek już znasz. Bo ma to związek z Martinem.
-Czyli omijamy to, że jesteś w nim zabujana po uszy - uśmiechnęła się do mnie znacząco.
-Mam mówić czy nie?!
-Nawijaj.
-No, to tak jak zawsze po próbach zostawałam... - moja opowieść trwała ponad 2 godzina.
W zależności od fragmentów streszczenia wydarzeń twarz Nicoll wyrażała zdziwienie, radość, a na końcu lekki szok co wyglądało przezabawnie.
-O kurwa nie gadaj jak to nie możliwe?!
-Możliwe, możliwe.
-Nie no, z tych emocji aż zachciało się człowiekowi zapalić - z kieszeni spodni wyciągnęła 
paczkę papierosów. 
-Zapalisz?
-Nie dzięki.
-Jak tam chcesz ja spadam na balkon.
Następnie widziałam już tylko zarys sylwetki przyjaciółki.

wtorek, 6 listopada 2012

Rozdział 5

*Oczami Roxann*
 Wbiegłam do mieszkania cała zdyszana i przemoczona, bo chociaż deszcz trwał krótko to przemokłam do suchej nitki. Mokrą fioletową koszulkę zamieniłam na biały obszerny T-shirt, a spodenki na spodnie od dresu. 
Będąc w sypialni podeszłam do wieży i włączyłam pierwszą, lepszą płytę. 
Cały pokój wypełniły dźwięki fortepianu i głos Cher w piosence " You Haven't Seen The Last Of Me ''. Zawinięta w jasnozieloną kołdrę patrzyłam w pusty punkt na ścianie. 
O czym w tedy myślałam? 
Tak naprawdę to o niczym, nie miałam nawet siły myśleć o tym co stało się w teatrze.
Siedząc tak wysłuchałam jeszcze z dziesięć piosenek, gdy spojrzałam w okno zauważyłam, że niebo przybrało ciemną barwę. 
Zerknęłam na duży zegar wiszący na ścianie nad drzwiami, pokazywał ósmą piętnaście.  
Ciesze przerwało głośne burczenie, które oznaczało pustkę w moim żołądku. Poczłapałam do kuchni i wyciągnęłam z zamrażalnika pizze z podwójny serem, sosem chili, szynką i salami. 
Oblizałam ze smakiem usta i włożywszy jedzenie do piekarnika. 
Usadowiłam się na fotelu przed telewizorem i włączyłam jakiś film. 
Po dwudziestu minutach w mieszkaniu unosił się smakowity zapach pizzy, którą pochłaniałam ze smakiem po czym cała upaćkałam się ketchupem.
Czując zmęczenie poszłam wziąć prysznic.
Ubrana w piżamę wskoczyłam do łóżka i w piorunującym tempie zasnęłam.

Ze snu wybudziły mnie krzyki z dołu.
-Wstawaj leniu !!! Ruchy dziewczyno jest środek dnia!
Drzwi otworzyły się z hukiem i na moje łóżko wskoczyła burza rudych loków.
-Wstawaj! No rusz dupę i wio!
-Na litość boską. Złaź ze mnie.
Mówiąc to zwaliłam Nicoll kopniakiem z łóżka.Więc ta z impetem wylądowała na podłodze.
-Co dzisiaj jest ? - zapytałam.
Nicoll wstała z podłogi i ceremonialnym głosem z udawaną powagą oświadczyła.
-Dzisiaj jest niedziela 15.06.2012 r. godzina 11:35 i przypominam, że umówiłyśmy się dzisiaj na ZAKUPY!
-Daj mi jeszcze godzinę - mówiąc to walnęłam twarzą w poduszkę.
-GODZINA?! Jaka godzina, w galerii jest nowa wystawa butów. Oooooooo nie! Nie dam ci spać. Dalej marsz do łazienki! - mówiąc to złapała mnie za kostkę i zaczęła ściąga z łóżka.
Próbowałam się bronić. 
Wyglądało to miej więcej tak.  
Ona pociągnęła mnie za nogę, a ja z krzykiem zaczęłam wymachiwać nimi na prawo i lewo. Nicoll rzuciła się ponownie na łóżka.
Następnie obie walczyłyśmy o to, która zepchnie drugą pierwsza.
Oczywiście przegrałam.
Wstałam z podłogi i udając obrażoną wyszłam z pokoju.Po piętnastu minutach wyszłam wypucowana z łazienki i ruszyłam w stronę sypialni.
Ruda siedziała na łóżku i gdy tylko mnie zobaczyła uśmiechnęła się szeroko pokazując szereg białych zębów.
Obydwie gotowe wsiadłyśmy do auta. Nawet nie zdążyłam zapiąć pasów gdy usłyszałam uradowaną przyjaciółkę krzyczącą: 
-NA ZAKUPY!!!
Następnie był pisk opon i samochód wycofał się z mojego podwórka, a następnie z prędkością światła pojechałyśmy do galerii. Obchód wszystkich sklepów zajął nam godzinę.
Kupiłam między innymi trzy koszulkę w tym jedną z wizerunkiem zespołu KissTak na marginesie bardzo lubię ten zespół.
Czarne conversy i dwie pary ciemnych spodni.
-I co o tym myślisz ? - Nicoll pokazywała mi właśnie naszyjnik z małą srebrną sówką.
Byłyśmy właśnie w sklepie z biżuterią.
-Ładnie, na pewno będzie ci pasować do tej szarej marynarki.
-No pewnie... Ej!
-Co ?
-Czujesz ?
-Ale co ?!
-Uuu, ciasteczka!!!
-CIASTECZKA?! W galerii?!
Dziewczyna obejrzała się za siebie i wróciła do poprzedniej czynności mówiąc:
-Jak się odwrócisz to się sama przekonasz.
 Zrobiłam co chciała. No tak. Na korytarzu stała wysoka blondyna rozdająca wypieki, które miały reklamować nową cukiernię.
-Masz nosa dziewczyno.
-Wiemmm.
Stałyśmy tak jeszcze z pięć minut wybierając różne błyskotki. Nicoll chciała już wyjść lecz zamiast tego szturchnęła mnie w ramie i szepnęła:
-Mmmm ciasia.
-Wiem, że jesteś głodna ale nie musisz się powtarzać.
Ona spojrzała na mnie jak na idiotkę.
-Nie wypieki. Mówię o chlopakach.
-NICOLL! Ty masz chłopaka!
-No właśnie o nim mowa - wskazała głową na najbliższą pizzerie - siedzi tam z MARTINEM.
-Z KIM ?! - wszystko co się wczoraj zdarzyło i o czym dzięki Bogu zapomniałam wróciło do mnie z podwójną siłą.
Powoli nie odwracając się zaczęłam się cofać.
-Roxann, hej co jest?
-N-nie nic- mówiąc to nadal tyłem cofałam się w głąb sklepu.
Nagle plecami uderzyłam w coś twardego i przytrzymując się tego czegoś upadłam na kafelki. 

sobota, 3 listopada 2012

Rozdział 4

*Oczami Roxann*
  W biegu wskoczyła na scenę i rzuciłam torbę w kąt. 
Upewniwszy się, że nikt mnie nie widzi w łączyłam radio, z którego popłynęły pierwsze dźwięki muzyki. Stanęłam na środku i dałam się ponieść rytmom. 
Dwa kroki w lewo, jeden w prawo, skok, obrót i... 
AUĆ!!!
Wylądowałam tyłkiem na podłodze i poczułam lekki ból w kostce, lecz nie mogłam o tym myśleć, bo przede mną stanęła jakaś postać.
Ogarnął mnie paraliżujący strach. Na początku nie mogłam rozpoznać osoby. I nagle doznałam olśnienia przez co wystraszyłam się jeszcze bardziej.
 - Źle to tańczysz, do tego układu potrzebujesz partnera, choć pokaże Ci.
 Wysunął rękę do przodu w geście pomocy.
Nie wiedziałam co robić, moja ręka chwyciła już jego rękę i już po chwili stałam na nogach. 
Martin niepewnie przysunął się bliżej i jedną ręką złapał mnie w pasie przyjmując pozycje wyjściową. 

*Oczami Martina*
W radiu zaczęła lecieć piosenka John'a Travolty i Olivii Newton-You're the one that I want, 
zrobiłem pierwszy krok, po chwili wahania Roxann postąpiła tak samo, mnie to wystarczyło, uśmiechnąłem się lekko i po chwili tańczyliśmy z niewiarygodną prędkością. 
Okazało się, że tańczy jeszcze lepiej niż przypuszczałem. Gdy zabrzmiały ostatnie dźwięki utworu. 
Stalęliśmy na przeciwko, nadal obejmowałem ją w pasie. Szczęśliwy spojrzałem na Roxann, 
przez krótką chwilę wydawało mi się, że na jej twarzy 
pojawi się uśmiech, myliłem się. Zamiast tego, zrobiła ona wystraszoną minę. 

*Oczami Roxann*
Próbowałam zabrać rekę z jego uścisku lecz on trzymał mnie delikatnie lecz stanowczo,  jak coś co jest kruche i za wszelką cenę nie chce się by zostało odebrane. 
Spojrzałam mu w oczy, patrzył na mnie błagalnym wzrokiem. Nie mogłam tego wytrzymać, udało mi się jakoś wyrwać dłoń. Szybkim ruchem porwałam torbę z podłogi i minąwszy stojącego w tym 
samym miejscu Martina pobiegłam w stronę tylnych drzwi, które znajdowały się za sceną. 
Na zewnątrz poczułam się lepiej.
W mojej głowie kłębiło się miliard pytań lecz nie mogłam nad nimi rozmyślać bo na twarzy poczułam krople deszczu. 
Spojrzałam w niebo, na którym kłębiły się czarne chmury. 
Nie chcąc przemoknąć zaczęłam biec jeszcze szybciej między autami.

*Oczami Martina*
Usłyszałem tylko jak otwierają się i zamykają drzwi wyjściowe lecz nie ruszałem się z miejsca.
Co ty wyrabiasz?! - usłyszałem głos, który echem dudnił w mojej głowie - biegnij za nią!!!
Jak na zawołanie ruszyłem na zewnątrz gdzie przywitał mnie deszcz. 
Roxann już nie było. Ogarnęła mnie wściekłość.
- Dlaczego zawsze musisz SPIEPRZYĆ coś, na czym Ci zależy! - krzyknąłem do siebie.
Moja noga poszłam w ruch, a stojący przede mną śmietnik uniósł się do góry i wylądował pięć metrów dalej.
Wróciłem jeszcze po plecak.
Wychodząc ze złości trzasnąłem drzwiami od teatru i kipiąc cały gniewem ruszyłem w stronę czarnego jak smoła samochodu.
Zamiast do domu pojechałem nad jezioro, które znajdowało się za miastem.
Tam zawsze nikogo nie było więc mogłem ochłonąć i wszystko dokładnie przemyśleć.

Gdy dojechałem na miejsce po deszczu nie było ani śladu.
Zaparkowałem między dwoma sosnami i usiadłem na brzegu. 
Siedziałem tak przez jakieś 15 minut, chociaż dla mnie była to wieczność, gdy poczułem wibracje w prawej kieszeni.
Treść wiadomości brzmiała, 
"Można wiedzieć gdzie ty się podziewasz?". 
Mogłem przewidzieć, że Jonathan zauważy moje zniknięcie (pewnie jako jedyny).
Moja odpowiedzi brzmiała krótko, 
"Tam gdzie zawsze".
Pół godziny później usłyszałem warkot auta, a po chwili koło mnie usiadł chłopak ubrany w koszule w czarno-białą kratę, pod którym znajdował się czarny podkoszulek, ciemne spodnie i czarne trampki.
W ręku trzymał dwie puszki piwa, wziąłem jedną z nich i wypiłem 
połowę na poczekaniu.
-Wyjaśnisz mi wreszcie co Cię tak dręczy? - 
posłałem mu krótki spojrzenie, które mówiło samo za siebie 
-Czyli nie. Zgaduje, że masz zamiar tak siedzieć w milczeniu do wieczora - posłałem mu kolejne spojrzenie - Okej, masz szczęście, że wpadłem do monopolowego, nie umrzemy z pragnienia.
Mówiąc to uśmiechnął się znacząco i ruszył w stronę bagażnika od auta, z którego wyjął sześciopak.
Siedzieliśmy tak w milczeniu popijając puszkę za puszką, dopóki niebo nie przybrało koloru węgla. 

środa, 31 października 2012

Rozdział 3

*Oczami Roxann*

- 2 tygodnie później -

 Zegar wybił godzinę 9:00, na szczęście była to Sobota, a próby zaczynały się o 12:00 więc miałam jeszcze 3 godziny wolności i siedzenia pod kołdrą w ciepłej piżamie, laptopem na kolanach oraz ciepłą kawą w ręku. Pierwsze co, to zalogowałam się na Facebook'a i włączyłam playliste 
moich ulubionych utworów. 
 -Zobaczmy - powiedziałam do siebie - co się wydarzyło pod moją nieobecność w świecie internetowych porypańców.
Nic nowego, pomyślałam, parę zerwań, kilka nowych związków w pip zdjęć i ogłoszeń. 
W tej samej chwili moją uwagę przykuła mała zielona kropeczka przy nazwisku Martin Shadow. Myszka prowadzona przez moją rękę powędrowała w tamto miejsce i włączył się czat.
Ręce zawisły mi nad klawiaturą, lecz po chwili wyłączyłam komputer, nie potrafiłam do niego napisać, za bardzo się bałam.By nie męczyć głowę tą myślą zgarnęłam ciuchy leżące na krześle i pobiegłam do łazienki. 
  
*Oczami Martina*
Stałem pod teatrem zastanawiając się czy Roxann przyjdzie na próbę i zostanie po zajęciach, aby potańczyć w samotności gdzie nikt jej nie widzi (prócz mnie oczywiście). 
Miałem nadzieję, nie, CHCIAŁEM żeby przyszła. Sam nie wiem czemu, lubiłem obserwować jak tańczy, za każdym razem wyglądała jakby stąpała po kruchym lodzie. 
Była inna niż pozostałe dziewczyny, które mnie otaczały. 
Nie wiem czemu jej wcześniej nie zauważyłem. Może dlatego, że była cicha i spokojna. Potrzebowałem odmiany.
Zawsze trafiałem na rozrywkowe laski ( czasem za bardzo ).
Jedna z moich byłych chciała pokazać jaka jest wyluzowana.
Skończyło się szpitalem.
Dlaczego większość dziewczyn aby zaimponować chłopakowi musi wyczyniać jakieś głupstwa?
No ludzie!
Pewnie dlatego spodobała mi się Roxann.

*Oczami Roxann*

Szłam szybkim krokiem w stronę teatru. Po drodze zauważyłam Martina, stał opierając się o ścianę, Słońce, które w tej chwili oświetlało tą stronę budynku sprawiło, że jego włosy nabrały koloru jeszcze bardziej złocistego. 
Bałam się, że jak na mnie spojrzy to moją twarz pokryją dwa wielkie, czerwone rumieńce.
Przyśpieszyłam kroku i minęłam go jak najszybciej. 
Na spotkaniu grupy tanecznej usiedliśmy w kółku, bo trener chciał z nami omówić ważną sprawę.
-No kochani mam dla was dobrą i złą wiadomość. Która pierwsza?
-Zła! 
-Dobra...
-NIE! Niech trener powie najpierw tą złą.
-Hej! Młodzież uspokójcie się. Dobrze, zacznę od tej złej, przykro mi, ale nie wyjeżdżamy do New York'u. 
-CO?
-Nie...
-Ale dlaczego?!
-Spokój, jest jeszcze dobra wiadomość. Może nie wyjeżdżamy do New York'u, ale za to jedziemy do LOS ANGELES !!!
Jak na zawołanie wszyscy zaczęli mówić jednocześnie.
-Co!
-Nie możliwe...
-Jest pan najlepszym trenerem Panie T.
Omiotłam wzrokiem ich radosne twarze i zatrzymałam wzrok na nim.

*Oczami Martina*

Roxann w pewnej chwili spojrzała mi w oczy i nasze spojrzenia się skrzyżowały. 
Uśmiechnąłem się do niej przyjaźnie za to ona spłonęła rumieńcem i pochyliła głowę w dół przy czym opadające jej blond włosy zakryły całą twarz.
Rozmowa na temat wyjazdu trwała całą naszą próbę. Pod koniec wszyscy ruszyli w stronę szklanych drzwi wyjściowych. 
Dziewczyny oczywiście gadały o tym co wezmą z ubrań by wyglądać jak najlepiej, za to chłopacy, 
oni jak zwykle rozmawiali o dziewczynach.
Roxann za to mówiąc o zapomnianych zapiskach z notesu ruszyła w stronę przeciwną na sale. 
Upewniwszy się, że nikt zajęty rozmową mnie nie zauważy ruszyłem w stronę tylnego wejścia.