wtorek, 20 listopada 2012

Rozdział 6

*Oczami Roxann*
Wylądowałam na podłodze trzymając w ramionach manekina ubranego w czarną mini kieckę. 
Huk był tak głośny, że mohery z pobliskiego sklepu wystraszone zaczęły rozglądać się za boki. 
Może pomyślały, że zaczyna się III wojna światowa?
No co?!
Wszystko jest możliwe. Eee tam.
Wrócimy do rzeczywistości. Nicoll spoglądała na mnie zaskoczona, chciała coś powiedzieć lecz nie dałam jej szansy gdyż w oka mgnieniu znalazłam się w pierwszej lepszej przymierzalni i zwinnym ruchem zasunęłam kotarę. 
-Yyyy, Roxann?  Dobrze się czujesz? 
Złapałam ją za rękę i wciągnęłam do środka. 
-Wytłumaczysz mi twoje zachowanie?
- ak. Później ale najpierw pomóż mi z tond wyjść.
-Że co kurwa?!
-Prrrrroszeeeeee. - zapiszczałam błagalnie.
Ta spojrzała na mnie zrezygnowała.
-Okej. Co mam zrobić?
-W pizzeri siedzą Jonathan i Martin możesz odwrócić ich uwagę?
Jej reakcja była taka, że patrzyła na mnie ja na debila.
-Ostatnimi czasy zachowujesz się dziwnie i to jeszcze bardziej niż 
dotychczas. Ale dobrze.
Patrząc w lustro Nicoll poprawiła bluzkę z podobizną zespołu Immortal i wyszła z przymierzalni.

*Oczami Martina*
-Hejka chłopcy co tam u was?
W naszą stronę szybkim krokiem podążała Nicoll.
-Siema.
- No hej. - Jonathan wstał z miejsca i przyssał się do swojej dziewczyny.
-Fujjj i to jeszcze w miejscu publicznym?
-A co zazdrościsz?  
Zrezygnowany sięgnąłem po kawałek pizzy.
-A co cię tu sprowadza?
-Mnie? Nic, nic szczególnego byłam z koleżanką na zakupach. Zobaczyłam was więc pomyślałam, że wpadnę się przywitać. 
-Czemu nie przyszłaś z koleżanką?
Ta zrobiła zmieszaną minę.
-Koleżanką??? Powiedziałam koleżankią? 
Pokręciłem głową potakująca.
-Yyy, to znaczy ja przyszłam sama, bo jaaa...yyy...no wiesz...eee. Oooo! Patrz! Dziewczyna z ciastkami, pójdę kupić, nara!!!
Nicoll popędziła w stronę dziewczyny lecz zamiast stanąć przy niej, ta ominęła ją szerokim łukiem i przyśpieszając pobiegła w stronę wyjścia. 
Spojrzałem pytająco na Jonathana za to ten patrzył zdziwiony w miejsce gdzie zniknęła jego luba.
- Rozumiesz coś z tego?
- A to nie jest jej zwykłe zachowanie. Sam wiesz jaka jest zakręcona.
Tamten zmierzył mnie wzrokiem.
- Dobra, dobra już się zamykam.
Oboje zaczęliśmy się śmiać. 

*Oczami Roxann*
Drzwi galerii otworzyły się z hukiem. Nicoll zaczęła zbiegać ze schodów przy czym na moment straciła równowagę co skończyło się tym, że wylądowała na tyłku.
-Nicoll wszystko w porzą...
-Nie chrzań tylko jazda do auta, jedziemy do Ciebie, wszystko mi opowiesz.
Po 20 minutach siedziałyśmy u mnie na kanapie.
-Mów wreszcie i nie owijaj w bawełnę.
-Od czego tu zacząć.
-Najlepiej od początku.
-Początek już znasz. Bo ma to związek z Martinem.
-Czyli omijamy to, że jesteś w nim zabujana po uszy - uśmiechnęła się do mnie znacząco.
-Mam mówić czy nie?!
-Nawijaj.
-No, to tak jak zawsze po próbach zostawałam... - moja opowieść trwała ponad 2 godzina.
W zależności od fragmentów streszczenia wydarzeń twarz Nicoll wyrażała zdziwienie, radość, a na końcu lekki szok co wyglądało przezabawnie.
-O kurwa nie gadaj jak to nie możliwe?!
-Możliwe, możliwe.
-Nie no, z tych emocji aż zachciało się człowiekowi zapalić - z kieszeni spodni wyciągnęła 
paczkę papierosów. 
-Zapalisz?
-Nie dzięki.
-Jak tam chcesz ja spadam na balkon.
Następnie widziałam już tylko zarys sylwetki przyjaciółki.

wtorek, 6 listopada 2012

Rozdział 5

*Oczami Roxann*
 Wbiegłam do mieszkania cała zdyszana i przemoczona, bo chociaż deszcz trwał krótko to przemokłam do suchej nitki. Mokrą fioletową koszulkę zamieniłam na biały obszerny T-shirt, a spodenki na spodnie od dresu. 
Będąc w sypialni podeszłam do wieży i włączyłam pierwszą, lepszą płytę. 
Cały pokój wypełniły dźwięki fortepianu i głos Cher w piosence " You Haven't Seen The Last Of Me ''. Zawinięta w jasnozieloną kołdrę patrzyłam w pusty punkt na ścianie. 
O czym w tedy myślałam? 
Tak naprawdę to o niczym, nie miałam nawet siły myśleć o tym co stało się w teatrze.
Siedząc tak wysłuchałam jeszcze z dziesięć piosenek, gdy spojrzałam w okno zauważyłam, że niebo przybrało ciemną barwę. 
Zerknęłam na duży zegar wiszący na ścianie nad drzwiami, pokazywał ósmą piętnaście.  
Ciesze przerwało głośne burczenie, które oznaczało pustkę w moim żołądku. Poczłapałam do kuchni i wyciągnęłam z zamrażalnika pizze z podwójny serem, sosem chili, szynką i salami. 
Oblizałam ze smakiem usta i włożywszy jedzenie do piekarnika. 
Usadowiłam się na fotelu przed telewizorem i włączyłam jakiś film. 
Po dwudziestu minutach w mieszkaniu unosił się smakowity zapach pizzy, którą pochłaniałam ze smakiem po czym cała upaćkałam się ketchupem.
Czując zmęczenie poszłam wziąć prysznic.
Ubrana w piżamę wskoczyłam do łóżka i w piorunującym tempie zasnęłam.

Ze snu wybudziły mnie krzyki z dołu.
-Wstawaj leniu !!! Ruchy dziewczyno jest środek dnia!
Drzwi otworzyły się z hukiem i na moje łóżko wskoczyła burza rudych loków.
-Wstawaj! No rusz dupę i wio!
-Na litość boską. Złaź ze mnie.
Mówiąc to zwaliłam Nicoll kopniakiem z łóżka.Więc ta z impetem wylądowała na podłodze.
-Co dzisiaj jest ? - zapytałam.
Nicoll wstała z podłogi i ceremonialnym głosem z udawaną powagą oświadczyła.
-Dzisiaj jest niedziela 15.06.2012 r. godzina 11:35 i przypominam, że umówiłyśmy się dzisiaj na ZAKUPY!
-Daj mi jeszcze godzinę - mówiąc to walnęłam twarzą w poduszkę.
-GODZINA?! Jaka godzina, w galerii jest nowa wystawa butów. Oooooooo nie! Nie dam ci spać. Dalej marsz do łazienki! - mówiąc to złapała mnie za kostkę i zaczęła ściąga z łóżka.
Próbowałam się bronić. 
Wyglądało to miej więcej tak.  
Ona pociągnęła mnie za nogę, a ja z krzykiem zaczęłam wymachiwać nimi na prawo i lewo. Nicoll rzuciła się ponownie na łóżka.
Następnie obie walczyłyśmy o to, która zepchnie drugą pierwsza.
Oczywiście przegrałam.
Wstałam z podłogi i udając obrażoną wyszłam z pokoju.Po piętnastu minutach wyszłam wypucowana z łazienki i ruszyłam w stronę sypialni.
Ruda siedziała na łóżku i gdy tylko mnie zobaczyła uśmiechnęła się szeroko pokazując szereg białych zębów.
Obydwie gotowe wsiadłyśmy do auta. Nawet nie zdążyłam zapiąć pasów gdy usłyszałam uradowaną przyjaciółkę krzyczącą: 
-NA ZAKUPY!!!
Następnie był pisk opon i samochód wycofał się z mojego podwórka, a następnie z prędkością światła pojechałyśmy do galerii. Obchód wszystkich sklepów zajął nam godzinę.
Kupiłam między innymi trzy koszulkę w tym jedną z wizerunkiem zespołu KissTak na marginesie bardzo lubię ten zespół.
Czarne conversy i dwie pary ciemnych spodni.
-I co o tym myślisz ? - Nicoll pokazywała mi właśnie naszyjnik z małą srebrną sówką.
Byłyśmy właśnie w sklepie z biżuterią.
-Ładnie, na pewno będzie ci pasować do tej szarej marynarki.
-No pewnie... Ej!
-Co ?
-Czujesz ?
-Ale co ?!
-Uuu, ciasteczka!!!
-CIASTECZKA?! W galerii?!
Dziewczyna obejrzała się za siebie i wróciła do poprzedniej czynności mówiąc:
-Jak się odwrócisz to się sama przekonasz.
 Zrobiłam co chciała. No tak. Na korytarzu stała wysoka blondyna rozdająca wypieki, które miały reklamować nową cukiernię.
-Masz nosa dziewczyno.
-Wiemmm.
Stałyśmy tak jeszcze z pięć minut wybierając różne błyskotki. Nicoll chciała już wyjść lecz zamiast tego szturchnęła mnie w ramie i szepnęła:
-Mmmm ciasia.
-Wiem, że jesteś głodna ale nie musisz się powtarzać.
Ona spojrzała na mnie jak na idiotkę.
-Nie wypieki. Mówię o chlopakach.
-NICOLL! Ty masz chłopaka!
-No właśnie o nim mowa - wskazała głową na najbliższą pizzerie - siedzi tam z MARTINEM.
-Z KIM ?! - wszystko co się wczoraj zdarzyło i o czym dzięki Bogu zapomniałam wróciło do mnie z podwójną siłą.
Powoli nie odwracając się zaczęłam się cofać.
-Roxann, hej co jest?
-N-nie nic- mówiąc to nadal tyłem cofałam się w głąb sklepu.
Nagle plecami uderzyłam w coś twardego i przytrzymując się tego czegoś upadłam na kafelki. 

sobota, 3 listopada 2012

Rozdział 4

*Oczami Roxann*
  W biegu wskoczyła na scenę i rzuciłam torbę w kąt. 
Upewniwszy się, że nikt mnie nie widzi w łączyłam radio, z którego popłynęły pierwsze dźwięki muzyki. Stanęłam na środku i dałam się ponieść rytmom. 
Dwa kroki w lewo, jeden w prawo, skok, obrót i... 
AUĆ!!!
Wylądowałam tyłkiem na podłodze i poczułam lekki ból w kostce, lecz nie mogłam o tym myśleć, bo przede mną stanęła jakaś postać.
Ogarnął mnie paraliżujący strach. Na początku nie mogłam rozpoznać osoby. I nagle doznałam olśnienia przez co wystraszyłam się jeszcze bardziej.
 - Źle to tańczysz, do tego układu potrzebujesz partnera, choć pokaże Ci.
 Wysunął rękę do przodu w geście pomocy.
Nie wiedziałam co robić, moja ręka chwyciła już jego rękę i już po chwili stałam na nogach. 
Martin niepewnie przysunął się bliżej i jedną ręką złapał mnie w pasie przyjmując pozycje wyjściową. 

*Oczami Martina*
W radiu zaczęła lecieć piosenka John'a Travolty i Olivii Newton-You're the one that I want, 
zrobiłem pierwszy krok, po chwili wahania Roxann postąpiła tak samo, mnie to wystarczyło, uśmiechnąłem się lekko i po chwili tańczyliśmy z niewiarygodną prędkością. 
Okazało się, że tańczy jeszcze lepiej niż przypuszczałem. Gdy zabrzmiały ostatnie dźwięki utworu. 
Stalęliśmy na przeciwko, nadal obejmowałem ją w pasie. Szczęśliwy spojrzałem na Roxann, 
przez krótką chwilę wydawało mi się, że na jej twarzy 
pojawi się uśmiech, myliłem się. Zamiast tego, zrobiła ona wystraszoną minę. 

*Oczami Roxann*
Próbowałam zabrać rekę z jego uścisku lecz on trzymał mnie delikatnie lecz stanowczo,  jak coś co jest kruche i za wszelką cenę nie chce się by zostało odebrane. 
Spojrzałam mu w oczy, patrzył na mnie błagalnym wzrokiem. Nie mogłam tego wytrzymać, udało mi się jakoś wyrwać dłoń. Szybkim ruchem porwałam torbę z podłogi i minąwszy stojącego w tym 
samym miejscu Martina pobiegłam w stronę tylnych drzwi, które znajdowały się za sceną. 
Na zewnątrz poczułam się lepiej.
W mojej głowie kłębiło się miliard pytań lecz nie mogłam nad nimi rozmyślać bo na twarzy poczułam krople deszczu. 
Spojrzałam w niebo, na którym kłębiły się czarne chmury. 
Nie chcąc przemoknąć zaczęłam biec jeszcze szybciej między autami.

*Oczami Martina*
Usłyszałem tylko jak otwierają się i zamykają drzwi wyjściowe lecz nie ruszałem się z miejsca.
Co ty wyrabiasz?! - usłyszałem głos, który echem dudnił w mojej głowie - biegnij za nią!!!
Jak na zawołanie ruszyłem na zewnątrz gdzie przywitał mnie deszcz. 
Roxann już nie było. Ogarnęła mnie wściekłość.
- Dlaczego zawsze musisz SPIEPRZYĆ coś, na czym Ci zależy! - krzyknąłem do siebie.
Moja noga poszłam w ruch, a stojący przede mną śmietnik uniósł się do góry i wylądował pięć metrów dalej.
Wróciłem jeszcze po plecak.
Wychodząc ze złości trzasnąłem drzwiami od teatru i kipiąc cały gniewem ruszyłem w stronę czarnego jak smoła samochodu.
Zamiast do domu pojechałem nad jezioro, które znajdowało się za miastem.
Tam zawsze nikogo nie było więc mogłem ochłonąć i wszystko dokładnie przemyśleć.

Gdy dojechałem na miejsce po deszczu nie było ani śladu.
Zaparkowałem między dwoma sosnami i usiadłem na brzegu. 
Siedziałem tak przez jakieś 15 minut, chociaż dla mnie była to wieczność, gdy poczułem wibracje w prawej kieszeni.
Treść wiadomości brzmiała, 
"Można wiedzieć gdzie ty się podziewasz?". 
Mogłem przewidzieć, że Jonathan zauważy moje zniknięcie (pewnie jako jedyny).
Moja odpowiedzi brzmiała krótko, 
"Tam gdzie zawsze".
Pół godziny później usłyszałem warkot auta, a po chwili koło mnie usiadł chłopak ubrany w koszule w czarno-białą kratę, pod którym znajdował się czarny podkoszulek, ciemne spodnie i czarne trampki.
W ręku trzymał dwie puszki piwa, wziąłem jedną z nich i wypiłem 
połowę na poczekaniu.
-Wyjaśnisz mi wreszcie co Cię tak dręczy? - 
posłałem mu krótki spojrzenie, które mówiło samo za siebie 
-Czyli nie. Zgaduje, że masz zamiar tak siedzieć w milczeniu do wieczora - posłałem mu kolejne spojrzenie - Okej, masz szczęście, że wpadłem do monopolowego, nie umrzemy z pragnienia.
Mówiąc to uśmiechnął się znacząco i ruszył w stronę bagażnika od auta, z którego wyjął sześciopak.
Siedzieliśmy tak w milczeniu popijając puszkę za puszką, dopóki niebo nie przybrało koloru węgla.